wtorek, 19 marca, 2024

Z Jaworzna do Jerozolimy

Strona głównaLudzieZ Jaworzna do Jerozolimy

Z Jaworzna do Jerozolimy

- Advertisement -

Na pieszą pielgrzymkę do Jerozolimy wyruszył jaworznianin Wojciech Kurzeja. Swą wyprawę rozpoczął z Jaworzna 30 czerwca br. i jeśli warunki pozwolą, to powinien dotrzeć do celu pod koniec października br. Wyruszając, zabrał ze sobą plecak, karimatę, śpiwór, ubrania oraz małą butelkę z gazem. Ekwipunek waży około 20 kg.

Jego przygoda z pieszymi pielgrzymkami zaczęła się w 2011 roku. Pan Wojciech pokonał już tysiące kilometrów i odwiedził wiele miejsc m.in. Fatimę, Sanktuarium Matki Bożej w Lourdes oraz Santiago de Compostela. Zazwyczaj wędruje sam, ale zdarza się, że jest czyimś przewodnikiem.

Trasa do Jerozolimy ma około 3000 km, ale tym się nie przejmuje, bo idzie swoim sprawdzonym tempem, aż do celu. Podczas podróży spotyka wspaniałe osoby, ponieważ w już drugim dniu podróży spotkał kobietę, która goniła go na rowerze tylko po to, aby dać mu jagody. 4 lipca br., gdy dotarł do kościoła w Istebnej, dostał propozycję noclegu od przypadkowych osób. Tak to opisuje na Facebooku:

„Krótka historia. Dotarłem do kościoła w Istebnej, była msza, a po mszy pytanie o nocleg, niestety na parafii nie było miejsca. Jeden telefon i wylądowałem w domu u Jacka i Danusi, znowu spotkałem „aniołów”, kolacja, śniadanie. Piszę to dzisiaj tzn. w niedzielę, bo rano pojechałem na msze, a później zawieźli mnie do pustelni franciszkanów”.

Słowacja:

W kolejnym dniu nasz pielgrzym był już na Słowacji w miejscowości Czadca, gdzie spał w salce obok kościoła. 6 lipca pan Wojciech tak relacjonuje:

„Dzisiaj miałem dalej maszerować na Zilinę idąc do Medjugorie nocowałem tam w kościele, jednak zainspirował mnie pielgrzym. Pan Molenda napisał mi, że oznaczenia trasy są już na Słowacji zrobione, zmieniłem trasę, żeby dojść do miejscowości Stare Hory, tam jest sanktuarium i od razu wejdę na trasę. W tej chwili leżę przed drzwiami do parafii i czekam na księdza, dotarłem tu drogą rowerową, piękna trasa wzdłuż rzeki. Dużo rowerzystów, trochę km dołożyłem, ale warto było. Modlę się za was cały czas”.

9 lipca pan Wojtek dotarł do Parnicy, dwa dni później był już w Rużomberk. 12 lipca dotarł do miejscowości Stare Hory, gdzie spotkał się z tamtejszą rodziną.

„Dzisiaj w sanktuarium w Stare Hory ludzie przestrzegają, żeby nie rozbijać namiotu, bo mogą w nocy być niedźwiadki, była modlitwa w sanktuarium, był ksiądz, który udostępnił mi pokoik. Bóg zapłać”.

Kolejnym punktem na mapie podróży była miejscowość Bzovik, gdzie ugościły Pana Wojtkago miłe panie.

„Melduję się we wspólnocie dobry pasterz, jestem w miejscowości Bzovik. Dziękuję księdzu Dominikowi, że umożliwił mi nocleg dzisiaj we wspólnocie. Dwie panie ugościły mnie na trasie ciastem, kanapkami i kawą, gdy dowiedziały się, że pielgrzymuję z Polski”.

Węgry:

16 lipca pan Wojciech przekroczył granicę i znalazł się na Węgrzech. 19 lipca wyszedł z Budapesztu:

„Dzisiaj wyszedłem z domu polskiego w Budapeszcie i ruszyłem w kierunku południowym na Dunaújváros, to około 75 km. Wiedziałem, że muszę to rozbić na dwa dni, przez Budapeszt szybciutko zleciało, a później wzdłuż Dunaju, droga przeważnie rowerowa, chociaż zdarzały się przejścia ścieżkami przez las. Cały czas padało tak, że musiałem przejść przez pole kukurydzy, byłem mokrutki, przebrałem się po drodze. Martwiłem się, gdzie to wysuszę, myślałem, że będzie spanko w namiocie, ale znowu cud, ponieważ w Százhalombatta trafiłem na kościół i plebanię, zaczepił mnie młody chłopak Tomas i poszedł poprosić księdza. Zostaję na noc, na plebanii mam wszystko. Miło mi też napisać, że miałem telefon od pani z Pecz, czy wszystko u mnie w porządku. Potwierdzam jest OK”.

Serbia:

26 lipca pan Wojtek przekroczył granicę z Serbią na węgierskiej Tompie. 27 lipca dotarł do Suboticy w Serbii. 3 dni później był już w Srbobran.

„Cześć. Dzisiaj jestem w Srbobran, mam WiFi, więc coś wysyłam. Po kolei w Suboticy mi ksiądz pomógł we wszystkim, załatwił 2 następne noclegi i tak ruszyłem”.

1 sierpnia:

Rano poszedłem na Mszę, później wyruszyłem w kierunku Belgradu. Po drodze Serbowie poczęstowali mnie kawą i przestrzegli, że dalej nie mam co iść, bo budują drogę i nie ma przejścia, a tam, gdzie można było przejść przedtem, to już są bagna. Wszystko się zgadzało, nie miałem wyjścia, dotarłem znowu do drogi nr 100 i tak doszedłem do Indija. Chyba mnie Bóg prowadził, bo doszedłem do kościoła katolickiego. Podobno nie miało być tam księdza i nie było. Zastałem tylko Chorwata, który się mną opiekował i pilnował terenu kościoła. Po pokazaniu mu paszportu pielgrzyma uśmiechnął się i zaprosił na plebanię i na kolację. Jajeczka sadzone, paróweczki, papryka, słonina – pychota. Powiedział, że jutro Msza o 9.30 i liczy się u nich każdy wierny. Ucieszył się, gdy powiedziałem, że zostanę na Mszy. Jutro też poznam księdza.

Odpoczynek w Serbii

2 sierpnia:

9.30 Msza święta. Potem ksiądz zabrał mnie do siebie, żeby pokazać zbombardowany kościół z XVII wieku. Niesamowite przeżycie, które na długo zapadło w moją pamięć. Bylem nad Dunajem, później wzdłuż rzeki maszerowałem do miejscowości Zemun, gdyż ksiądz załatwił mi tam nocleg. Doszedłem o 15.30. W Zemun czekał na mnie pokój. Poznałem tam też panią, która wyszła w latach 70. za mąż za Serba. Rozmawiało nam się super, poznałem jej córkę Vesne, która we wszystkim chciała mi pomóc. I pomogła. Wyszukała mi adres ojców franciszkanów w Belgradzie i nocleg. Dziękuję, że w Zemun spotkałem ludzi dobrego serca. Do Belgradu zostało 14 km.

8 sierpnia:

Fajna historia. Rozbiłem namiocik w lesie. Około 150 m od zabudowań. Rano słyszałem, jak ktoś przechodził przez las. A po chwili była już milicja. Spakowany poszedłem wytłumaczyć się, co robię i gdzie idę. Puścili mnie. Uratował mnie mój paszport pielgrzyma i pieczątki, gdzie nocowałem wcześniej. W Serbii zaplanowałem, że będę jeszcze trzy dni. Chciałbym dotrzeć do Nisz, bo tam jest pierwszy kościół katolicki w pobliżu Belgradu. Im bliżej Kosowa, tym więcej kontroli. Pamiętam tę atmosferę w Polsce z czasów z komuny. Ogólnie Serbia jest gościnna. Jedna pani poczęstowała mnie kawą i nakarmiła w swoim sklepie

Macedonia:

14 sierpnia:

Przejścia granicy serbsko-macedońskiej bardzo się obawiałem. Na granicy Serb zapytał mnie tylko, czy turysta i puścił bez problemu. A Macedończyk od razu się uśmiechnął i ucieszył, że Polak maszeruje. Wysłuchałem, jak pięknie jest w Wieliczce, którą zwiedzał. Zaraz za przejściem granicznym stoją taksówkarze i proponują podwózkę, bo można zapłacić karę za maszerowanie autostradą. Ja powiedziałem, że dam sobie radę i okazało się, że do Kumanowa jest fajna droga przez wieś. Tam zaczepił mnie pan i poczęstował zimnym sokiem. Chwilę posiedziałem i ruszyłem. Miałem już 36 km, a jeszcze kilka przede mną, bo dowiedziałem się, gdzie jest pierwszy hostel. Nie próbowałem rozbijać namiotu, ze względu na policję, która pilnuje i legitymuje. Tak dotarłem na przedmieścia Kumanowa i zameldowałem się w hostelu. Czuło się tam straszny strach przed wirusem. Zmęczony, wcześniej zjadłem zupę rybną i poszedłem spać. Jutro sądny dzień. Wizyta w ambasadzie.

15 sierpnia:

Jestem w Skopje. Od razu poszedłem do ambasady. Przyjęła mnie pani konsul Katarzyna. Sprowadziła mnie na ziemię. Mianowicie wejście do Grecji jest zamknięte ze strony Macedonii. Zapytałem o Bułgarię. Troszkę lepsza sytuacja, bo tylko trzeba podpisać, że będziemy przebywać tylko 72 godziny i można do Grecji, ale wcześniej test w zarekomendowanych ośrodkach. Test kosztuje około 70 euro, trzeba wypełnić masę dokumentów. Najgorsze, że chcą wiedzieć, gdzie będziesz. Nie sposób mi powiedzieć idąc pieszo, gdzie będę. Wygrał covid.

Czuje się fizycznie mentalnie znakomicie, ale nie będę się kopał z koniem. Do Pireusu zostało 500 km, tam miałem wsiąść na prom do Hajfy, a słyszę, że granica może być zamknięta.

Wolę wiec zmienić trasę. Wyznaczam kierunek – Włochy. Planuję pomodlić do ojca Pio i Dolindo. A dalej zobaczymy.

[vc_facebook]

Skopie – spotkanie z Polakami z Wrocławia
- Advertisment -

Carrantuohill i Robert Kasprzycki na scenie Jazz Club Muzeum

Zespół Carrantuohill i gościnnie Robert Kasprzycki zagrali koncert na scenie Jazz Club Muzeum. To wyśmienite muzyczne wydarzenie miało miejsce w niedzielę 17 marca w...

Nowe centrum w Dąbrowie Górniczej

Umowa na wdrożenie pierwszego etapu nowego centrum w Dąbrowie Górniczej została podpisana między Województwem Śląskim a Fabryką Pełną Życia, z dofinansowaniem 78 milionów złotych...

„Izera” jako chińska montownia – nie jest dla Polski korzystna – mówi Minister Funduszy i Polityki Regionalnej

Dzisiejszy komentarz minister Katarzyny Pełczyńskiej, z Ministerstwa Funduszy i Polityki Regionalnej rzuca kolejny raz nowe światło na przyszłość projektu "Izera". Przemysł samochodowy w wielu krajach...