sobota, 27 kwietnia, 2024

Wigilia we wspomnieniach Antoniego Bednarczyka

Strona głównaKulturaWigilia we wspomnieniach Antoniego Bednarczyka

Wigilia we wspomnieniach Antoniego Bednarczyka

- Advertisement -

W setną rocznicę odzyskanie niepodległości, pani Katarzyna Roczkalska, wróciła pamięcią do wspomnień swojego pradziadka, Antoniego Bednarczyka. Włożyła mi do rąk brulion (257 stron), zapisany kaligraficznym pismem, przez ojca jej babci, Elżbiety.

Urodził się Antoni Bednarczyk 14 czerwca 1881 roku w Jaworznie. Zostawił cenne wspomnienia. O swoim dzieciństwie, o nauce w szkole ludowej, o marzeniu uczenia się, aż w Krakowie, o miłości do książek, o poszukiwaniu pracy. O tym, że sumienność, dokształcanie się, pozwoliły mu na zdobycie pracy maszynisty wyciągowego, a także pomocnika kancelaryjnego w biurze kopalni.

Antoni Bednarczyk (1881-1966)

Antoni Bednarczyk rozciekawia sobą, kiedy czytam o jego młodości, o walkach na froncie, o latach tułaczki, o jenieckim pobycie na Syberii, o powrocie z wojny do Jaworzna. O dobrych ludziach – najlepszym darze od losu. Pisze ciekawie, ma bogate słownictwo i mądrość w ocenie ludzi, z którymi zetknął go los.

Jest człowiekiem głęboko wierzącym Opracował dla siebie: „Porządek życia katolickiego”, a w nim postawił drogowskazy: codzienna modlitwa, częsta spowiedź, komunia.

Są także stronice na których wspomina wigilie świat Bożego Narodzenia. Tę smutną naznaczoną górniczą tragedią, i tę w dalekiej Syberii, w guberni tobolskiej.

24 grudnia 1902 roku, pracował na kopalni przy pompach. Miał 21 lat. Wspomina: „Dniówka nie była bardzo ciężka, bo na Boże Narodzenie maszyny tylko wodne były w ruchu […] każdy czemuś się zajął, jak opowiadaniem i przysłuchiwaniem, to znów czytaniem książek lub gazety – nie zwracał uwagi, co dzieje się w sąsiednich budynkach maszynowych, do których zresztą nie miano prawa i obowiązku się wtrącać. Naprzeciw kotłowni szybu „Helena” stała maszyna do światła elektrycznego, która dzień i nocą była w ruchu. Maszyna ta, jak w ogóle cała sortownia były wybudowane z drzewa – przewody elektryczne były rozmieszczone po deskach, jakimś sposobem zetknęły się dwa przewody, co wywołało spięcie i od tego powstał pożar. W przeciągu pół godziny cała kopalnia była w ogniu”.

Brak hydrantów tuż przy szybach „Helena”, „Paulina” uniemożliwił sprawną akację ratunkową. Kończyła się pasterka i dopalała się kopalnia „Jacek Rudolf”. „Nastał dzień, lecz pomimo, że to były Święta Bożego Narodzenia, nie było radości – bo każdy co sobie sprawę zdawał wiedział, że z braku pracy będzie też brak chleba, którego już przedtem tak dużo nie było”.

W 1899 roku Antoni Bednarczyk służy w wojsku w Krakowie. Pisze: „ jako żołnierz nie widziałam nic przed sobą, jak tylko doczekać się tej chwili, żeby broń, która mi podano w rękę jak najprędzej użyto przeciwko tym, którzy nas tak długo dręczyli – nie mając litości nad dolą naszych praojców”. Kiedy wychodzi z koszar na przepustki, modli się w Kościele Mariackim, zwiedza Wawel.

18 stycznia 1908 ożenił się z Anną Demenego, jej ojciec Józef był Włochem, specjalistą od drążenia tuneli, pracował w kopalni „Jacek Rudolf” i tam zginął w 1912 roku.
Antoni Bednarczyk wyrusza na front 2 sierpnia 1914. W Szczakowej peron dworcowy jest pełen ludzi, odprowadzających tych, co przecież mogą już z wojny nie wrócić. Szloch, histeria. Na rękach trzyma dwoje swoich dzieci, Józefa i Elżbietę. Rozłąka z rodziną potrwa cztery lata.

Marsz. 17 sierpnia przekroczenie granicy z Rosją. Potyczki, walka na bagnety. Ranni, głód, okopy, w których spędzają po kilka dni. Błoto, deszcz, zimno. Modlitwa. Nie strzelił do Polaka, który wyszedł z okopów w rosyjskim mundurze. Zanotował: „Padł na ziemie prosząc by życie darować, gdyż ma żonę i sześcioro dzieci i że jest chrzczony – otwierając bluzę, gdzie na piersiach miał powieszony obrazek w ramkach z Matką Boską Częstochowską. Żal się naprawdę zrobiło i łza do oka nabiegła na ten widok, a jeszcze więcej, gdy przyszło do porozumienia między nami”.

24 października 1914 roku walczył pod Iwanogrodem (Dęblin), tam pojmany przez trzech Kozaków, dostał się do niewoli rosyjskiej. Kilka tysięcy jeńców jedzie na Syberię.
Jeńcy traktowani są dobrze. Na stacjach pasażerowie dają im bułki pszenne, chleb jasny, ciastka, kopiejki. Zakwaterowano ich w Tiumieniu w syberyjskim mieście. „Gdy byliśmy jeszcze w łagrze w Tiumieniu, był tam kościółek katolicki, skromny i mały schowany między wysokimi drzewami. Żołnierze nasi odnaleźli go i zaczęli do niego uczęszczać. Stworzył się zaraz między jeńcami komitet i przystąpiono do odnowienia tegoż w porozumieniu się z administrującym kapłanem.”

Rękopis Antoniego Bednarczyka

Z Tiumienia wielu jeńców trafia do wioski Malkowa. Bednarczyk dokwaterowany jest do rodziny młynarza Jakuba Dymitrowicza-Popowa. „Miłosierni są względem ludzi biednych” – tak ich wspominał po latach. Jest dobrze traktowany, otrzymuje chleb żytni biały i pszeniczny , herbatę, ryby, mięso. Gospodarz od rządu dostaje 7 rubli za jeńca. W rodzinie Jakuba Dymitrowicza spędza święta Bożego Narodzenia. Opowiada im, jak jest w jego Ojczyźnie, że wieczerza jest 24 grudnia. „W wigilię już od rana samego czułem wielką boleść w sobie, że nie mogę być razem z rodziną przy wspólnej wieczerzy, by się uroczyście połamać opłatkiem.[…]. Ze smutkiem rzuciłem się na posłanie, ze łzami w oczach duszę wzniosłem do Boga, a myśl skierowałem ku żłóbku i tak chciałem zasnąć lecz długo, długo męczyłem się aż sen skleił moje powieki. We śnie wszystko widziałem, lecz po zbudzeniu się kilkakrotnie poczułem się słabym i bardzo nadwyrężonym.”

Polscy jeńcy, co znaleźli się w Malkowej, przygotowali świąteczny obiad: „wszystko stanęło ością w gardle, bo tłoczyły się myśli do głowy, ty sobie ucztujesz, a żona i dzieci twoje głód cierpią więc jak możesz się tutaj weselić nie wiedząc, co jest z domem? Kamień naprawdę przycisnął jeszcze bardziej serce i dodało jeszcze się więcej goryczy – i tak przeszedł jeden dzień. Na drugi wyszedłem na ulice lecz mróz i zima nie dały się długo zatrzymywać i gnały do ciepłych izdebek – by dalej rozważać położenie swoje i rodziny. Przez czas świat naszych, nie pędzono nas do roboty, lecz pozwalano nam święcić dni uroczyste, za co byliśmy im wdzięczni i postanowiliśmy swoją pracą pokazać, że i my umiemy się odpłacić dobrem za dobre.”

W syberyjskich wioskach Antoni Bednarczyk spędził 43 miesiące. 14 maja 1918 wyruszył do kraju ze wsi Łoga, gdzie pracował jako nauczyciel. Miał fałszywy paszport. Trafił do łagru w Smoleńsku, uciekł stamtąd i ukrył się w wagonie kolejowym, tak dotarł do stacji Orsza. Już 10 lipca walczył na froncie włoskim.

Do wolnej Ojczyzny, do domu, wrócił 26 listopada 1918 roku. Cztery lata tułaczki pozwoliły mu zobaczyć Rosję carska, zaobserwować, jak marniała Rosja pod rządami Kiereńskiego. O mieszkańcach Syberii pisał, że byli gościnny, dobrzy, sprawiedliwi, bogobojni. „Ludzie ciemni są dalece lepsi od tych oświeconych” – tego doświadczył, takie zdanie znajdziemy w jego wspomnieniach.

Zmarł Antoni Bednarczyk 25 listopada 1966 w Jaworznie. Ocaliła pamięć o nim, jego prawnuczka. Rękopiśmienne świadectwo życia Antoniego Bednarczyka z Jaworzna warte jest opublikowania.

Barbara Sikora

[vc_facebook]

- Advertisment -

Dzień Ziemi w Geosferze

W Geosferze z okazji Dnia Ziemi odbył się piknik ekologiczny dla jaworznickich szkół. Uczniowie mogli skorzystać ze strefy ekologiczno-edukacyjnej oraz uczestniczyć w warsztatach. W piątek,...

Kolizja trzech na ul. Wysoki Brzeg

Na ulicy Wysoki Brzeg doszło do kolizji trzech aut osobowych. Interweniowały dwa zastępy Państwowej Straży Pożarnej. W piątek, 26 kwietnia na ulicy wysoki Brzeg po...

Pożar budynku na ulicy Traugutta

Zastępy Państwowej Straży Pożarnej interweniowały na ulicy Traugutta, gdzie w jednym z budynków jednorodzinnych doszło do pożaru. W piątek, 26 kwietnia około godziny 14:05 Komenda...