Martwe drzewa nad Sosiną

W miarę postępu sezonu wypoczynkowego co jakiś czas wychodzą pewne niedoróbki związane z tak jakby zakończoną rewitalizacją Sosiny. Pomijam wady ukryte, które są związane nierzadko z pewną niestarannością wykonawców.

Jest jednak coś, czego absolutnie nie da się ukryć. Otóż idąc w dniu 24 czerwca zachodnim brzegiem zalewu w kierunku ulicy Bukowskiej, natrafiłem na liczne martwe drzewa, które zdecydowanie powinny zostać usunięte. Są tam także drzewa ze znaczną ilością martwych gałęzi i konarów. To między innymi topole, brzozy brodawkowate oraz robinie akacjowe.

Oczywiście ich stan jest taki od dłuższego czasu i zapewne pomiędzy 16 października 2020 a 28 lutego 2021 można je było usunąć bez wątpliwości co do ich kondycji. Biorąc pod uwagę skomplikowane stosunki własnościowe w tej okolicy, liczę się z tym, że nie było to zadanie MCKiS.

Tym niemniej zapewne istnieją jakieś instrumenty, które mogą na rzeczywistym właścicielu skrawka gruntu pod martwym drzewem wymóc jego usunięcie, chociażby ze względu na stwarzane przez nie zagrożenie dla bezpieczeństwa publicznego.

Piotr Grzegorzek

[vc_facebook]

Żeleźnicą pod prąd

Jak się dowiadujemy nie tylko z naszych mediów, poczyniono kolejne kroki na drodze do budowy w Jaworznie fabryki elektrycznych samochodów Izera. W dniu 30 marca tego roku pokazałem tę okolicę po raz pierwszy. Jednocześnie zaznaczyłem, że nie mam nic przeciwko budowie tego zakładu, ale jako przymusowy inwestor mam prawo zgłaszać uzasadnione wątpliwości co do przydatności tego terenu pod taką inwestycję.

Oczywiście, optymiści twierdzą, że nie ma o co kruszyć kopii, bo bagno i rzekę zawsze można zasypać. Dlatego teraz idąc moim śladem wzdłuż lewego brzegu od przepustu do źródła Żeleźnicy pod ulicą Wojska Polskiego, podziwiajcie ten widok, bo w nieodległej przyszłości trafi do kategorii pejzaży zaginionych.

Po prostu pokazuję co jest a czego może nie być. Na razie jest ślicznie. Teraz do rdzawej wody i białych pni brzóz doszła delikatna zieleń liści przełamywanych błękitem łubinu trwałego.

Piotr Grzegorzek

[vc_facebook]

Biwak w lesie – ahoj przygodo!

Włóczenie się po lesie ma same zalety, oczywista pod warunkiem, że się nie zgubicie, nie spotkacie dzika i stada komarów. Biegli we wszystkim Japończycy wymyślili „leśną kąpiel” czyli „shinrin yoku”. Udowodnili, że spacer po lesie świetnie uspokaja, odpręża i gwarantuje życiowy balans. Na świecie powstało ok. 150 prac naukowych potwierdzających, że las ma zbawienny wpływ na ciało i psychikę.

W czasach pandemii takie walory lasu są nieocenione. Dobrze więc , że Lasy Państwowe wymyśliły akcję „Zanocuj w lesie”, zachęcając do rozbijania w lasach biwaków. Z pewnością las zachwyci, jak pisze Nadleśnictwo, „różnorodnością drzewostanów, urokiem stawów i błogą ciszą przerywaną odgłosami mieszkańców lasu”.

Bór mieszany przy ulicy Promiennej (fot. Piotr Grzegorzek)

To mało kosztowny relaksacyjny wypad z dala od cywilizacji, w świat ciszy i zieleni. Pobyt w lesie jest pomocny w opanowaniu stresu, zapobiega depresji, poprawia odporność, dotlenia czyli dodaje energii. Ponadto nocując w lesie możesz, z dala od miejskich świateł, dokładnie obejrzeć Drogę Mleczną, w sierpniu na niebie pojawią się Perseidy, meteory, zwane spadającymi gwiazdami. Możecie też podziwiać romantyczny wschód i zachód słońca oraz zwierzaki żerujące przed świtem. Ponadto nigdzie indziej nie doznacie tak niepowtarzalnych dźwięków przyrody. Las szumi, pachnie, kwitnie, daje więc święty spokój.

Las mieszany z brzozami nad Sosiną (fot. Piotr Grzegorzek)

Zasady biwakowania:

– można biwakować przez czas nie dłuższy niż dwa dni i nie więcej niż w dziewięć osób, w innej sytuacji należy wypełnić formularz na stronie Nadleśnictwa Chrzanów, w zakładce „Zanocuj w lesie”,

– rozpalenie ogniska jest możliwe jedynie w miejscach do tego przeznaczonych, w pozostałych miejscach można korzystać jedynie z kuchenek gazowych, ale nie jest to dozwolone na terenach torfowych, na wyschniętej łące i w młodniku,

– samochody i motory należy pozostawić na parkingu, nie jest dopuszczalny wjazd nimi na teren lasu,

– wszystkie śmieci po biwakowaniu musisz zabrać ze sobą, łącznie z resztkami jedzenia, które nie stanowią naturalnego składnika leśnego ekosystemu,

– nie można hałasować, płoszyć zwierzyny i niszczyć roślinności,

– przed biwakowaniem sprawdź w internecie, czy nie wprowadzono okresowego zakazu wstępu, np. z powodu zagrożenie pożarowego.

Bór mieszany na północ od Jeziorek (fot. Piotr Grzegorzek)

Miejsca dopuszczone do biwakowania na terenie lasów chrzanowskiego nadleśnictwa odnajdziecie na stronie Nadleśnictwa Chrzanów w zakładce Program Zanocuj w lesie. Nie wskazano do programu lasów jaworznickich, po nich możecie więc tylko spacerować do woli lub krótko się  w nich zdrzemnąć na tutejszych polanach.

Ela Bigas

Zapomniana Aleja

Sztandarową miejską inwestycją ekologiczną ostatnich lat było posadzenie na skraju nowej części poszerzonego parku Chrząstówka szpaleru drzew. Całość nazwano Parkiem Nowych Mieszkańców. Aleja znalazła się na jego zachodniej krawędzi. Wówczas na drzewa pamiątkowe wybrano kolumnową odmianę dębu szypułkowego.

Drzewa posadzono bardzo gęsto. Do każdego z nich przymocowano tabliczkę z imieniem dziecka, nowego mieszkańca miasta. Niestety wkrótce te drzewa padły.

Drugą zmianę posadzono w 2018 roku. Wówczas też zamiast dębu szypułkowego pojawił się amerykański dąb czerwony. Zapewne przy wyborze jakby nie było pamiątkowego drzewa, nie miało to znaczenia. Do niektórych drzew przymocowano odzyskane tabliczki. Większość drzew pozostała anonimowa. Tak to zobaczyłem, będąc tam dopiero 21 lutego 2019 roku.

Po raz kolejny to miejsce odwiedziłem 21 maja 2021 roku. Obecnie większość drzew jest ledwo żywa. Świadczą o tym liczne martwe gałęzie w ich koronach. Ile z nich przeżyje trudno powiedzieć. Sporo drzew już jest suchych. Wszędzie brak tabliczek z imionami dzieci.

W tym miejscu godzi się zauważyć, że dla osiągnięcia istotnego efektu ekologicznego, dla zniwelowania wytworzonego za naszego życia śladu węglowego takie patronackie drzewo powinno znacznie przeżyć swojego imiennika.

Widoczne w tle drzewa także nie urosły. Znaczy się aleja i park są, a jakoby ich nie było.

Piotr Grzegorzek

[vc_facebook]

Piotr Grzegorzek nagrodzony

Nasz redakcyjny kolega, przyrodnik Piotr Grzegorzek, został nagrodzony ważną Odznaką Honorową od ważnego ministra. Przed panem Piotrem natura nie ma tajemnic, jeśli czegoś pan Piotr spośród fauny lub flory nie zna to znaczy, że to nie istnieje. Doceniono więc olbrzymią wiedzę, elokwencję i autentyczne zaangażowanie pana Piotra w upowszechnianiu wiedzy o barwnym świecie przyrody.

Pan Piotr na dokładkę udziela się jako jak sam mówi „artysta nieprofesjonalny w dziedzinie plastyki”, należy również do grona nielicznych osób uprawiających wycinankę żydowską, ale też wycinankę o innej tematyce. Wśród swoich pasji pan Piotr wymienia jednym tchem zbieranie roślin do zielników, gromadzenie dokumentacji fotograficznej i jej publikowanie w internecie. Jest szczególnym znawcą wszystkich grzybów, ale grzybów nie jada… Ponoć nie z obawy o życie a prozaicznie dlatego, że smak grzybowy mu nie odpowiada. Panu Piotrowi nagrody gratulujemy.

– Do kolekcji jeszcze brakuje medalu Zasłużony dla powiatu chrzanowskiego i Złotego Krzyża Zasługi, bo srebrny już mam – skwitował całą sytuację pan Piotr.

Piotr Grzegorzek urodził się 11 czerwca 1955 roku w Pszowie. Kolejnymi ważnymi etapami były szkoła podstawowa w Krzyżkowicach (1962 – 1970), Liceum Ogólnokształcące w Rydułtowach (1970 – 1974) oraz Wydział Biologii i Ochrony Środowiska Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach (1974 – 1980).

Od 1 kwietnia 1982 do 3 lipca 2020 pracował w Muzeum w Chrzanowie. To było 38 lat owocnej pracy. Tu zajmował się dokumentowaniem lokalnej przyrody we wszystkich jej aspektach. W okresie pracy zawodowej znacznie powiększył zbiory przyrodnicze tej placówki. Ponadto rozwinął szczególny styl popularyzacji wiedzy – z nauką i humorem i to nie tylko w zakresie nauk przyrodniczych. Szczególną formą popularyzacji wiedzy o regionie były organizowane przez niego od 2000 roku wycieczki w formule Wędrówki z Kustoszem.

Piotr Grzegorzek już w czwartej klasie szkoły podstawowej postanowił zostać przyrodnikiem. W tym okresie był również nałogowym czytelnikiem książek. Poza tym wykazywał zdolności plastyczne. To zostało mu do dziś. W 1982 roku został członkiem działającej przy muzeum grupy twórców nieprofesjonalnych przekształconej później w stowarzyszenie In Gremio. Od 2007 roku zajął się wykonywaniem wycinanki nie tylko żydowskiej. Na tym polu także ma spore osiągnięcia.

Aktualnie najważniejszym miejscem do popularyzacji wiedzy przyrodniczej są internetowe Wędrówki z Grzegorzkiem, gdzie publikuje fotoreportaże będące sprawozdaniami ze wszystkich badań terenowych. W 2013 roku jako członek Polskiego Towarzystwa Botanicznego otrzymał w związku z tym medal im. Bolesława Hryniewieckiego. Obecnie liczba opublikowanych fotoreportaży przekroczyła 4830.

Ponadto jako dziennikarz prasy lokalnej opublikował wiele tekstów w Kronice Chrzanowskiej. Oczywiście wciąż jest dziennikarzem naszych jaworznickich mediów.

 

Na Pańskiej Górze żółciak siarkowy, czyli „Leśny kurczak”

Ostatnio sporo osób zainteresowało się gatunkiem pewnego grzyba, jakim jest żółciak siarkowy. Dlatego na przykładzie owocników z Pańskiej Góry przyrodnik Piotr Grzegorzek pokazuje, jak wygląda. Jest on bardzo kruchy a przez to w odróżnieniu od większości grzybów lekkostrawny.

Większość grzybów spożywanych w naszym kraju ma standardowy wygląd, znaczy się, musi posiadać kapelusik fikuśny tudzież nóżkę zgrabnie toczoną. Wtajemniczeni wiedzą, że można jadać niektóre huby. Należy do nich żółciak siarkowy przez smakoszy nazywany leśnym kurczakiem. Niestety częściej spotkamy go w parkach, na przydrożach oraz w zieleni osiedlowej.

Żółciak siarkowy jest to grzyb jadalny i trzeba dodać, że bardzo smaczny. Jeżeli kogoś interesują jego walory smakowe, to pamiętajmy, że przed spożyciem wymaga on wcześniejszej obróbki cieplnej (15-20 minutowego obgotowywania). Dopiero po niej można przystępować do dalszego przygotowywania go do jedzenia, np. w postaci kotleta w panierce.

[vc_facebook]

Żeleźniak Russela

Prezentuję ciekawą roślinę ozdobną, którą można również uprawiać w naszych ogrodach, a którą osobiście po raz pierwszy w życiu zobaczyłem w Anglii w 2019 roku. Te zdjęcia i ten film powstały na terenie zespołu parkowo-pałacowego zwanego Cusworth Hall & Park.

To żeleźniak Russela lub jak kto woli żeleźniak żółty – Phlomis russeliana. Potoczna nazwa gatunku to szałwia turecka. Jest on rodzimy dla flory Turcji oraz Syrii. Jego najważniejszym walorem ozdobnym są okazałe żółte, wargowe kwiaty układające się w piętrowe okółki. Tłem dla nich są szarozielone liście. Chętnie odwiedzają go pszczoły.

Wytrzymuje wszędzie tam, gdzie temperatura nie spada poniżej -20 stopni C. Tę niedogodność niweluje okrywanie jego kęp na zimę. Uwielbia gleby wilgotne na nasłonecznionych stanowiskach. Kupno tej byliny nie nastręcza obecnie trudności. Zatem, oglądajcie i nabierajcie ochoty na jego posiadanie.

Piotr Grzegorzek

[vc_facebook]

Wielki popłoch

Bohaterów tego filmu uwieczniłem w Jaworznie   przy ulicy Mickiewicza oraz w Chrzanowie przy ulicach Borowcowa i Kolejowa. Ten ciekawy gatunek, można pomylić z ostem, jest bowiem bardzo kolczasty. Zresztą dawnymi czasy wszystko, co w jakiś sposób mogło nas pokłuć tak nazywano, chociaż teraz mamy osty, ostrożnie no i tytułowy popłoch.

Dokładniej mowa o popłochu pospolitym – Onopordum acanthium. Przyglądając się roślinie, proszę wysłuchać w tle kilku ciekawostek. Jest to gatunek rodzimy dla flory obszaru śródziemnomorsko-irano-turańskiego. Stamtąd ruszył w świat i najtrwalej wpisał się w kulturę Szkocji.

Generalnie nie ma on wielkich wymagań, ponieważ uwielbia miejsca ruderalne, ale nasłonecznione. Tym niemniej może być uprawiany jako roślina ozdobna. To bardzo dekoracyjny gatunek. W tym wypadku należy do kategorii – raz sadzisz potem tylko plewisz.

Jest to również niezłe ziółko, a nawet roślina jadalna. Mięsiste dno koszyczków kwiatowych może udawać karczochy. W medycynie ludowej popłoch stosowano między innymi przy zapaleniu błony śluzowej górnych dróg oddechowych, ropiejących ranach, reumatyzmie. Jednakże najważniejsze z tego wszystkiego są jego właściwości miododajne, gdyż produkuje mnóstwo nektaru.

Piotr Grzegorzek

[vc_facebook]

Cedr atlaski

W maju 2019 roku odwiedziłem Anglię, oczywiście na zaproszenie swoich dzieci. Przebywałem w Doncaster. To było tylko 10 dni, ale i tak skończyło się na zebraniu sporego materiału zdjęciowego no i kilku filmów. Oto jeden z nich.

W tym czasie dwa razy zajrzeliśmy do Cusworth Hall & Park, gdzie można zobaczyć wiele ciekawych drzew. Jednym z nich jest tytułowy cedr atlaski – Cedrus atlantica.

Te, które możemy podziwiać w filmie, powinny dać nam wyobrażenie co może wyrosnąć z zakupionego w szkółce patyka. A i tak nie są one takie duże, jakie mogłyby być. W ojczyźnie osiągają do 40 metrów zaś w Anglii do 30. Wzrost bohaterów tego filmu szacuję na góra 20 metrów.

To gatunek rodzimy dla flory gór Atlas oraz Algierii. Jest uprawiany nawet w Polsce. Kupno jego sadzonek nie nastręcza trudności. Znaczy się, można już sobie coś takiego kupić do ogrodu. Dość okazałe drzewa tego gatunku spotkałem w Rudzie Śląskiej Kochłowicach.

Klimat się ociepla a jemu nawet -26 stopni niestraszne jak twierdzi doświadczony ogrodnik.

Piotr Grzegorzek

[vc_facebook]

Spotkanie z rohatyńcem

Oto rohatyniec nosorożec – Oryctes nasicornis. Bohaterów tego filmu wykopałem w swoim chrzanowskim ogrodzie. To było moje pierwsze spotkanie z nimi na żywo. Do tej pory widzieliśmy się tylko w muzealnej gablocie. Jak chrząszcz wygląda widać na filmie. Na początku po falistej tekturze spaceruje samica, potem samiec. Chrząszcze mają prawie 4 centymetry długości.

Kolejnemu samcowi pozwoliłem spacerować po bukowej kłodzie. Owada bardzo trudno spotkać, ponieważ zazwyczaj prowadzi nocny tryb życia. Poza tym jest stosunkowo rzadki. Często pojawia się tam, gdzie są składowane trociny lub tam, gdzie produkuje się naturalny kompost.

Przed pożegnaniem jednego z nich odwróciłem na grzbiet po to, abyście mogli przyjrzeć mu się od spodu. W końcu wszystkie trafiły z powrotem do ogrodu, w którym zostały wykopane. Po prostu rozeszły się. A jak u was coś takiego się pojawi, dajcie im pożyć, chociaż nie podlegają one ochronie prawnej.

Piotr Grzegorzek

[vc_facebook]