Wiosnówka pospolita – biały drobiazg

Trwająca pandemia Covid 19 przynosi także inne, zaskakujące pozytywne rezultaty. Bardzo wiele osób zaczęło interesować się otaczającą nas przyrodą i nierzadko jest ciekawa nazw swoich zielonych sąsiadów, wyłuskując ich z rozmaitych zielonych tłumów. Tutaj dla przykładu czyżnie Jaworzna Skałki oraz prawie chodnik w Mysłowicach. I nie ma znaczenia, czy rośliny kwitną, czy nie.

Na bio-forum jednym z wielu konsultantów, którzy w Internecie udzielają odpowiedzi na takie pytania. Link w opisie filmu.

A teraz tytułowy drobiazg. W Jaworznie spotkaliśmy się na klombie w miejscu, gdzie ulica Pocztowa, przechodzi w rondo. Nasza bohaterka jest bardzo pospolita w Polsce. Wiosnówka pospolita – Erophila verna to zdecydowanie jeden z najmniejszych przedstawicieli flory Polski. Na filmie pokazuję ją w towarzystwie monety jednogroszowej. Według literatury może mieć od 4 do 25 centymetrów wysokości. Znaczy się, jak w każdym gatunku mamy Pigmejów oraz graczy NBA. Na zakończenie jaworznickiej miejscówki pokazuję dla porównania rosnącego w tym zgrupowaniu rzodkiewnika pospolitego – Arabidopsis thaliana.

Drugą populację tego gatunku udokumentowałem w 2019 roku w Chrzanowie przy ulicy Księdza Skorupki. Tutaj na zakończenie pokazuję ten gatunek w towarzystwie rozetki pasternaku – Pastinaca sativa.

To samo miejsce odwiedziłem 4 kwietnia 2021. Roślina wciąż tutaj jest. Każda biała kropka na tle runa to jej kwiaty. Kwitnące ziele jest niezłym ziółkiem. Więcej szczegółów podaje na swojej stronie dr Henryk Różański, link w opisie – rozanski.li/2708/wiosnwka-pospolita-draba-verna

Warto przy okazji zauważyć, że efekt terapeutyczny zaczyna się w momencie, kiedy samodzielnie zaczniemy pozyskiwać surowiec leczniczy. Wszak nieuniknione są długie marsze oraz częste skłony i przysiady. I tym optymistycznym akcentem kończy się kolejna lekcja botaniki Piotra Grzegorzka.

Piotr Grzegorzek

[vc_facebook]

Spacerem po terenie dla Izery. Żeleźnicą do źródła i z powrotem

Przyrodnik Piotr Grzegorzek na wycieczce po terenie na którym ma powstać fabryka Izery w Jaworznie. 

Spacer zaczynam od ulicy Wojska polskiego udając się w osi linii kolejowej do mostku nad ciekiem z rdzawą wodą. Odkąd tutaj bywam, woda niezmiennie ma taki odcień i jest jej dużo. To jest tytułowa Żeleźnica, bohaterka tego filmu.

Do tej pory wszelkie spotkania z tą rzeką ograniczałem do tego miejsca, czasami szedłem z jej biegiem na zachód. Teraz odczułem potrzebę dojścia do źródła. Na początku wybieram lewy, czyli południowy brzeg. Podziwiając zestawienia kolorystyczne zwróćmy uwagę na to, że czasami rzeka nie mieści się w korycie, znaczy się bywa wylewna. Obszar w osi linii przesyłowych jest chronicznie podmokły, o czym świadczy obfitość trzciny pospolitej.

Po chwili docieramy do mostku. Droga zapewne prowadzi w kierunku osadników. Tutaj też znajduje się skrzyżowanie linii energetycznych.
Dalej rzeka płynie zapewne w jakiś sposób ocembrowanym korytem. Teraz mamy bardzo dobrą drogę. Za rzeką pomiędzy liniami przesyłowymi widać liche laski sosnowe. To dobry moment na pierwszą dygresje historyczną. Tak to miejsce w latach 40 XIX wieku tak to miejsce, a ten ciek w szczególności opisywał Stanisław Marczykiewicz – zaczyna się w kopalniach Niedzielisk, sączy się z wolna z pokładów węgla kopalnego i rud żelaznych. Płynie z razu rowem, dalej korytem ocembrowanem wprost na zachód. W lesie spływa w obszerne bagniska, zarosłe miejscami sośniną a z tych zebrana w rów wpada do Przemszy czarnej. Tworzy osad rdzawy, smak cierpki. Gdyby nie obecne znamiona cywilizacji można by powiedzieć, że tu nie zaszła zmiana. Teraz spacer uprzyjemniają nam białe brzozy. 

Idąc dalej zauważam, że na prawym brzegu cieku pojawiło się spore rozlewisko. Zdaje się ono ciągnąć aż po stok osadnika. Tutaj też do rzeki wpada pierwszy z łączników pomiędzy drugim kanałem biegnącym bliżej osadnika.

To samo dzieje się przy drugim łączniku. A poza tym im dalej na wschód tym bardziej rozlewisko staje się większe.
Zatopione drzewa, w tym brzozy brodawkowate zdają się być zaskoczone tym stanem rzeczy. Prawdopodobnie rozlewisko utworzyło się niedawno. Tutaj od rzeki odcina go nieznacznie podwyższony brzeg.
Wkrótce teren pod drugiej stronie rzeki staje się suchy. Idąc dalej docieram do wzmiankowanego przez Stanisława Marczykiewicza ocembrowanego koryta.

Samo koryto jest krótkie, betonowa pokrywa po części skruszona, porosła mchami. Dominuje szroniak siwy.

I tak osiągamy miejsce, gdzie nasza rzeka skręca na południe płynąc równolegle do osadnika. Tam pod ulicą powinny się znajdować wyloty sztolni, z których wypływa większa część tutejszej wody. W tym momencie zanim zacznę powrót, tym razem idąc prawym brzegiem wspomnę, że nazwy Żeleźnica względem niego użył Stanisław Polaczek w 1914 roku opisując wszystkie jaworznickie cieki, także te w jego czasach zaginione.

Jestem już na prawym brzegu Żeleźnicy. Tutaj zrazy wchodzę w las z przewagą sosny zwyczajnej. Towarzyszy jej brzoza brodawkowata oraz topola osika. Pod linią przesyłową co zrozumiałe las jest wycięty.
Początkowo trzymam się blisko rzeki. Po pewnym czasie docieram do wschodniej krawędzi rozlewiska. Muszę je obejść i tym sposobem docieram do podnóża osadnika. Woda w rozlewisku jest czysta, zatem prawdopodobnie dotarła tutaj od południa. Zalany las jeszcze żyje, zatem musiało się to stać niedawno.

Idąc północnym skrajem rozlewiska widać, ze było to dla tutejszej roślinności zaskakujące wydarzenie. Bardzo osobliwym akcentem jest tutaj młoda zatopiona sosna zwyczajna.

Na mapach jest zaznaczany drugi ciek prowadzony równolegle na całej długości osadnika. Natrafiłem na niego dopiero teraz. Wiele wskazuje na to, że był on przez jakiś czas suchy a woda wlała się tutaj dopiero co.
Teraz idę po pasie lądu oddzielającym ciek od rozlewiska. Jest ono bardzo rozległe. Są tam również zalane słupy linii wysokiego napięcia.
Tutaj natrafiłem na ślady obecności sprawców tej powodzi. To drzewa napoczęte przez bobry.

Wracam pod osadnik, ale zerkając w lewo cały czas widzę jak bardzo rozległe jest to rozlewisko. Tutaj woda ma już rdzawy odcień, znaczy się pochodzi z rzeki.

Tutaj też utrzymuje się skupisko rośliny wodnej, rdestnicy. Korzystając z niewielkiej grobli przyglądam się jej od strony rozlewiska. Stąd też zerkam na zalane podstawy słupów linii wysokiego napięcia.
Idę dalej w osi kanału równoległego do osadnika i Żeleźnicy. Zauważam kolejne drzewo, tym razem sosnę zwyczajna z ogryzioną korą.
Tutaj docieram do drogi, pod którą poprowadzono ciek docierający tutaj od północnej i zachodniej strony osadnika. Woda w cieku stoi. Znaczy się, że gdzieś tam dalej powinna być tama.

Idę teraz drogą. Po lewej stronie mam rozlewisko. Potem dochodzę do mostku na głównym nurcie Żeleźnicy. W końcu docieram do ulicy Wojska Polskiego zamykając pętlę. I to by było na tyle.

Mam nadzieję, że to co pokazałem komuś nie tylko w Jaworznie da sporo do myślenia.

Piotr Grzegorzek

[vc_facebook]

Wspólne prace nad gospodarką odpadami komunalnymi i osadami ściekowymi w województwie śląskim.

W minionym tygodniu odbyły się istotne z punktu widzenia każdego mieszkańca regionu warsztaty pn. Gospodarka odpadami w województwie śląskim – wyzwania i nowe możliwości, które były przeznaczone dla samorządów i firm branżowych. Czemu ważne? Bowiem dotyczyły tematu zagospodarowania odpadów komunalnych i osadów ściekowych.

Współpraca w zakresie troski o środowisko naturalne poprzez optymalizację procesu gospodarki odpadami na terenie województwa śląskiego, wydaje się być sprawą priorytetową, a jednym z ważnych społecznie aspektów jest redukcja kosztów odpadów i ścieków ponoszonych przez mieszkańców województwa w długoletniej perspektywie czasowej, zwłaszcza kiedy obserwujemy ich tendencję wzrostową.

Gospodarzem wirtualnego spotkania była spółka Ekoenergia Silesia SA, której Prezes Zarządu, p. Marcin Kozik, powitał licznych uczestników i następnie poprosił o oficjalne otwarcie Warsztatów p. Jakuba Chełstowskiego, Marszałka Województwa Śląskiego, który objął to wydarzenie swoim patronatem.

Marszałek zaakcentował istotność wydarzenia, szczególnie w perspektywie zmieniających się przepisów i konieczności dostosowania się samorządów do coraz wyższych norm związanych m.in. z segregacją odpadów i efektywnym recyklingiem.

W ramach rozpoczęcia części merytorycznej p. Bogdan Pasko, ekspert z Departamentu Ochrony Środowiska Urzędu Marszałkowskiego Województwa Śląskiego, przedstawił aktualne założenia do planu gospodarki odpadami dla województwa śląskiego na lata 2023-2028.
Swoistym uzupełnieniem tej prelekcji, szczególnie bogatym pod kątem danych statystycznych, była prezentacja dr Lidii Siei z Instytutu Ekologii Terenów Uprzemysłowionych pt. Stan obecny i prognozowany w gospodarce odpadami komunalnymi w województwie śląskim w kontekście wprowadzenia termicznego przekształcania kalorycznych odpadów resztkowych.

Po prelegentce z IETU głos zabrał dr inż. Marcin Libera, Przewodniczący Rady Naukowo-Programowej Parku Przemysłowo-Technologicznego Ekoenergia Efektywność zarządzanego przez Ekoenergię Silesie, który wskazał liczne i bardzo innowacyjne możliwości recyklingu funkcjonalnego ogniw fotowoltaicznych; zwłaszcza w zakresie pierwiastków rzadkich, krytycznych.

Kolejne trzy prezentacje dotyczyły kompleksowych badań zrealizowanych przez Główny Instytut Górnictwa dla Śląskiego Klastra Wodnego. I tak:
Prezes Klastra, p. Zbigniew Gieleciak przybliżył założenia do opracowania Rekomendacji w zakresie zagospodarowania komunalnych osadów ściekowych w woj. śląskim, które uzupełnił i rozwinął Jan Bondaruk (GIG). A powyższą część Warsztatów zakończyła prelekcja p. Aleksandry Zgórskiej (również przedstawicielka GIG) pn. Dobre praktyki w zakresie obiektów termicznej utylizacji osadów ściekowych/odpadów.

Ekoenergia Silesia to miejsce, w którym płynnie łączy się działalność naukowa, projekty R&D i środowisko biznesu. W misję Parków wpisane jest wspieranie innowacji, szczególnie tych, które przekładają się na poprawę warunków życia mieszkańców i zwiększają przewagę konkurencyjną regionu – mówi Marcin Kozik, Prezes Ekoenergia Silesia SA.

Cieszymy się zatem, że mogliśmy być gospodarzem Warsztatów i przyczynić się zarówno do zwrócenia uwagi na najnowsze rozwiązania techniczno-organizacyjne zw. z innowacyjną gospodarką odpadami i osadami ściekowymi, jak i służyć jako kompas dla przyszłych działań samorządowych zw. z dostosowaniem się do nadchodzących zmian organizacyjno-prawnych dot. branży utylizacji szeroko rozumianych nieczystości komunalnych. Spółka, którą kieruję, zawsze jest otwarta na efektywne wdrożenia innowacji i pomoc gminom w spełnianiu standardów środowiskowych – dodaje Prezes Marcin Kozik.

[vc_facebook]

Trzy pospolite mchy

W tym roku mija 10 rocznica śmierci Mariana Kuca, chrzanowianina z urodzenia, Kanadyjczyka z wyboru. Był on bardzo związany z Muzeum w Chrzanowie i dlatego teraz postanowiłem przybliżyć jego podstawową dziedzinę badawczą, jaką jest briologia. Briologia to po prostu nauka o mszakach, które botanicy dzielą na wątrobowce, glewiki oraz mchy. Wielu naszym widzom i czytelnikom ta problematyka nie powinna być obcą. W 2018 roku powstał film pt. Mchy nasi przyjaciele. Teraz postaram się kontynuować ten wątek, pokazując trzy bardzo pospolite gatunki, które opanowały trawnik przy muzeum.

Pierwszym gatunkiem, który opanował trawniki w parku miejskim, jest uroczy fałdownik nastroszony – Rhytidiadelphus squarrosus. To bardzo urokliwy gatunek przy bliższym poznaniu. Roślina podlega ochronie częściowej. Do ochrony został włączony w 2001 roku. Na szczęście jest bardzo wytrzymały i bez problemu znosi coroczne grabienie trawników. Także kosiarki mu niestraszne.

Drugim bardzo pospolitym gatunkiem jest płaskomerzyk falisty – Plagiomnium undulatum. Ta roślina najchętniej zajmuje miejsca zacienione. Płaskie nieco pofalowane blaszki liściowe są jego znakiem rozpoznawczym. Nie sposób pomylić go z jakimkolwiek innym gatunkiem.

Trzecim gatunkiem jest żurawiec falisty – Atrichum undulatum. Dawniej łacińska nazwa tego gatunku brzmiała Catharinea undulata. Z tego, co pamiętam, miała ona być dedykowana Katarzynie II zwanej Wielką. Dla botaników to gatunek charakterystyczny dla lasów bukowych, ale ja go widuję niemalże na każdym kroku. To dziwne, ponieważ generalnie uchodzi za dość rzadki w całej Polsce.

Wymienione gatunki występują w bardzo wielu miejscach w zasięgu naszych jaworznickich i mysłowickich mediów. Szukajcie a znajdziecie. To może być początkiem pięknej przygody z briologią jako nauką. Następcy Mariana Kuca są pilnie poszukiwani, chociaż obecny system parametryzacji osiągnięć naukowych nie ułatwia tego wyboru. Mnie On także wciągnął w briologię.

Piotr Grzegorzek

[vc_facebook]

Polowanie na różowy wawrzynek

Wawrzynek wilczełyko – Daphne mezereum jest jednym ze zwiastunów wiosny. Obszar Chronionego Krajobrazu Dobra – Wilkoszyn jest jednym z miejsc w Jaworznie, gdzie można go upolować bez trudu. 21 marca sprawdziłem, że już tam kwitnie. 22 marca nagrałem ten film. Idziemy do źródła Siarczanej. Oto brzeg zamarzniętego rozlewiska przy czarnym szlaku. Tam w zaroślach można znaleźć pierwsze kwitnące krzewy naszego bohatera.

Dalej polowanie będziemy kontynuować metodą Street View, poruszając się w osi czarnego szlaku. Oto dalsza część rozlewiska. Oglądamy zalany ols. To prawie Kampinos.

Potem szlak przekracza linię energetyczną. Zaraz po jej przekroczeniu po prawej stronie drogi natrafiamy na kolejne kwitnące krzewy naszego bohatera. W tym miejscu warto wspomnieć, że roślina podlega obecnie, czyli od 2014 roku ochronie częściowej. W tej okolicy jest go sporo. W innym miejscach w Jaworznie też bywa, ale tutaj można go spotkać o wiele łatwiej niż w innych miejscach.

Idziemy dalej. Otacza nas bardzo młody las. Prawdopodobnie jest to zarośnięta łąka, a wiek drzew wskazuje na to, że mamy do czynienia z jego pierwszym pokoleniem. Drzewa nader często walą się, czyniąc wędrówkę bardziej emocjonującą.

Pomiędzy tymi drzewkami i krzewami także warto spędzić więcej czasu, bo i tutaj trafia się wawrzynek wilczełyko. Owszem, można przyspieszyć, ale trzeba się liczyć z tym, że coś może ujść naszej uwadze.

W pewnym momencie w drzewostanie pojawia się więcej świerka pospolitego. Tutaj też dłużej utrzymuje się śnieg. A mamy drugi dzień kalendarzowej wiosny. Wkrótce osiągamy źródło Siarczanej, które podczas tej wycieczki możemy ominąć. Ono i jego otoczenie zasługują na odrębny film.

Teraz osiągamy walny leśny trakt, który przecina ten kompleks z zachodu na wschód. W tym momencie zalecam pójść na zachód.

Także tutaj uważnie zerkając na boki można zobaczyć wawrzynka. Na zakończenie należy wspomnieć, że teraz jest to tylko ozdoba, latem, kiedy będzie mieć czerwone jagody także będzie zdobić, ale jednocześnie stanowić śmiertelne niebezpieczeństwo. Warto to mieć na uwadze, zanim wprowadzimy ten gatunek do ogrodu, po którym mogą poruszać się dzieci badające świat doustnie.

Piotr Grzegorzek

[vc_facebook]

Ziarnopłon – zapomniana nowalijka

Oto kolejna lekcja botaniki Piotra Grzegorzka. Tym razem opowiem o jednej z pierwszych nowalijek dawnych czasów. To ziarnopłon wiosenny – Ficaria verna. W zasięgu naszych jaworznickich i mysłowickich mediów to gatunek rzadki, ale już w nieodległym Chrzanowie lokalnie dominuje.

Jego owalne listki, przypominające miniaturowe kaczeńce właśnie wyszły z ziemi. Wkrótce pojawią się jego żółte kwiaty. Nastanie taki dzień, a zwracam na to uwagę tym naszym potencjalnym widzom, których zaparkowane samochody widuję przy ulicy Mickiewicza, gdy runo chrzanowskiego parku będzie żółte. Jednakże, zanim ta roślina zakwitnie, jest ona bardzo ważnym źródłem witaminy C.

Kiedy kwitnie, jest gatunkiem trującym. Generalnie smakowo szału nie ma, ale na bezrybiu i rak ryba. Z chwilą, kiedy roślina ma gorzki lub ostry smak, to daje sygnał, że jest już trująca, chociaż bez przesady.

Inną charakterystyczną cechą gatunku są bulwki korzeniowe. Te także były jadane i to już od mezolitu. Poza tym były one źródłem skrobi. Ponadto ten gatunek jest wykorzystywany jako roślina ozdobna i to w bardzo wielu odmianach, chociaż kwitnie bardzo krótko. Potem znika i zostawia miejsce dla innych gatunków.

Więcej o tym gatunku w wielu miejscach w Internecie, a tutaj możecie go sobie bardzo dobrze obejrzeć.

Piotr Grzegorzek

[vc_facebook]

Serdecznik pospolity

Oto kolejna lekcja botaniki Piotra Grzegorzka. Tym razem opowiemy sobie o niezłym ziółku z rodziny jasnotowatych. Tytułowy serdecznik pospolity – Leonurus cardiaca w świetle moich badań w rejonie mojego działania nie jest godzien swojej polskiej nazwy. Tym niemniej najczęściej widywaliśmy się w Jaworznie. Ta sesja filmowa została wykonana 10 lipca 2020 roku na wschód od ulicy Mickiewicza.

To jedno z bardzo starych ziół. Dlatego przypuszcza się, że na nasze ziemie trafił na długo przed odkryciem Ameryki. Takie gatunki obcego pochodzenia są nazywane archeofitami.

Naszego bohatera wyróżniają rozczapierzone dłoniasto liście, drobne kwiaty o bardzo kosmatych wargach i mocny, czasem nieprzyjemny aromat. A poza tym to niezłe ziółko mające przede wszystkim zastosowanie w leczeniu chorób serca. Pomaga także przy problemach nerwowych oraz chorobach układu trawiennego. Zewnętrznie dezynfekuje rany. I to by było na tyle. Zapamiętajcie sobie, jak wygląda. Reszta w Internecie.

Piotr Grzegorzek

[vc_facebook]

Opowieść o dwu zanokcicach

Oto kolejna lekcja botaniki Piotra Grzegorzka. Wiele gatunków roślin uwielbia zasiedlać miejskie mury. To dla nich siedlisko zastępcze, ponieważ pierwotnie mieszkały gdziekolwiek na nie zawsze jakichkolwiek skałkach. Tam występują w dalszym ciągu a mury to okazja do rozszerzenia areału.

Do tego grona należą również paprocie. Nie tylko w Jaworznie bardzo często widujemy zanokcicę murową – Asplenium ruta-muraria. Możemy się z nią spotkać w okolicy rynku i przy ulicy św. Barbary. Jest prawie na każdym cmentarzu.

Paproć ma liście w zarysie trójkątne. Są one dwa do pięciokrotnie pierzaste. Poza tym, że jest ona zielonym akcentem w mieście, nie ma większego znaczenia gospodarczego. Drugą, o wiele rzadziej spotykaną w miastach paprocią jest zanokcica skalna – Asplenium trichomanes. Wyróżnia ją podłużna blaszka liściowa. Na ciemnej osadce znajduje się mnóstwo owalnych, grubo ząbkowanych listków ułożonych naprzemianlegle.

Najwięcej stanowisk tego gatunku znajduje się w Polsce Południowej. Ta paproć jest już niezłym ziółkiem. To środek wykrztuśny medycyny naturalnej. Poza tym wzmacniała włosy. W tym celu była między innymi wykorzystywana w Anglii. Stąd łacińska nazwa – trichomanes.
Nie wiem, czy jest już znany z Polski, ale istnieje mieszaniec obu gatunków mający nazwę Asplenium x clermontae.

Piotr Grzegorzek

[vc_facebook]

Krzywoszczeć przywłoka

Gatunki inwazyjne to poważny problem w skali globalnej. Kiedyś rośliny i zwierzęta także wędrowały, bo w jakiś sposób dotychczasowa miejscówka była dla nich niedogodna lub za ciasna. Często zdarzało się tak, że jakiś gatunek wędrował razem z nami do nowego miejsca na ziemi, abyśmy mogli poczuć cokolwiek z klimatów starego kraju. Jest jeszcze chęć wzbogacania ogrodów osobliwymi gatunkami z obcych stron. Te również nierzadko uciekają i jakoś odnajdują się w nowym miejscu. Tak zaczyna się inwazja kenofitów.

Od pewnego czasu w świat ruszyły mchy. Gatunkiem inwazyjnym z tej kategorii jest tytułowa krzywoszczeć przywłoka – Campylopus introflexus rodem z Australii. Ten gatunek tworzy rozległe poduszki lub zielone dywany. Jak roślina wygląda, pokazuję na filmie.

Do Europy trafił w 1941 roku i potem ruszył na podbój świata. Na początku była Wielka Brytania. Potem Niemcy (1967), Dania (1968), Wyspy Owcze (1973), Szwecja (1976), Norwegia (1978), Polska (przed 1983). Przypuszcza się, że do Holandii i Belgii trafił w pakiecie przy okazji jej wyzwolenia spod okupacji niemieckiej, dlatego tam zwie się go mchem czołgowym.

Osobiście po raz pierwszy spotkałem go w 2018 roku w Piasecznej k. Węglińca. 29 marca 2019 roku po raz pierwszy odnalazłem ten gatunek w Jaworznie a dokładniej w południowej części lasków pomiędzy drogą 79 a Przemszą. Obecną sesję filmową także wykonałem w tej okolicy. Póki co jest to jedyne znane mi osobiście stanowisko tego gatunku w Jaworznie.

Mech po świecie sam jakoś tak sobie wędruje, bo rozmnaża się przez zarodniki oraz fragmentację łodyżek. Jak każdy zielony najeźdźca zaburza zastane ekosystemy. Niektóre z nich po latach jakoś wracają do normy.

Piotr Grzegorzek

[vc_facebook]

Po prostu żurawki

Już wkrótce nadejdzie wiosna i nastanie czas wzbogacania flory naszych ogrodów. Tutaj pewną popularnością cieszą się żurawki. Uprawia się je głównie dla ozdobnych liści. Im więcej ich w jednym miejscu, tym większy efekt plastyczny. Praktycznie dla każdego rodzaju ogrodu istnieje specjalna grupa odmian.

Każdy, kto nie wie, na co się zdecydować ma szansę dokonać wyboru, zapoznawszy się uprzednio z Narodową Kolekcją Żurawek. Stworzyła ją Gabriela Sąkol. Pierwotnie znajdowała się ona w Będzinie. Z ważnych przyczyn rodzinnych ta kolekcja w 2019 roku została przeniesiona do Miejskiego Ogrodu Botanicznego w Zabrzu. Ma się tam znakomicie. Kiedy tylko pojawi się swoboda podróżowania, zapraszam do odwiedzenia tego miejsca.

Na filmie pokazuję jak kwitnąco wyglądała 29 maja 2020 roku. Przybliżam tylko 4 taksony. Całość w pewnym momencie liczyła 348 taksonów. Zapewne z roku na rok będzie ich coraz więcej.

Takson w tym filmie to zarówno odmiana, jak i gatunek. Pochodząca z Ameryki Północnej żurawka – Heuchera z rodziny skalnicowatych jako rodzaj liczy ponad 50 gatunków. To bardzo puszczalski rodzaj. Z tego względu ma on bardzo duży potencjał do tworzenia nowych odmian z krzyżowania pomiędzy sobą tego, co już istniało w naturze oraz zostało wytworzone przez hodowców do tej pory.

Piotr Grzegorzek

[vc_facebook]