Sejm późnym wieczorem uchwalił zgłoszoną przez Prawo i Sprawiedliwość ustawę umożliwiający korespondencyjne przeprowadzenie wyborów prezydenckich. Zgodnie z nią, w stanie epidemii marszałek Sejmu może między innymi zarządzić zmianę terminu wyborów. Za przyjęciem ustawy opowiedziało się 230 posłów, 226 było przeciw, a dwóch wstrzymało się od głosu.
Wojciech Saługa: Brutalna większość wygrywa. Zamiast stanu wyjątkowego mamy zamach stanu.
Przewodniczący PO Borys Budka zwrócił uwagę, że rządzący powinni zająć się nadchodzącym kryzysem gospodarczym, a nie zmianą kodeksu wyborczego.
[poll id=”38″]
– Jest mi po ludzku wstyd, że przyszło nam zasiadać w parlamencie z takimi ludźmi. Ludźmi, którzy są nieczuli na błagania tych, którzy dzisiaj wołają o pomoc: matek, ojców, przedsiębiorców, pracowników, tylko kolejny dzień tracicie na to, by utrzymać się przy władzy – mówił Budka.
Poseł wnioskodawca Krzysztof Sobolewski z PiS tłumaczył, że celem ustawy jest umożliwienie obywatelom „bezpiecznego skorzystanie z konstytucyjnego prawa wyborczego”.
Krzysztof Śmiszek z Lewicy wskazał na niewłaściwi tryb procedowania projektu. Zarzucił także PiS-owi, że chce przejąć kontrolę nad procesem wyborczym.
– Proponuję nie bawić się w tej izbie w udawanie pracy, ale przyjąć w projekcie, że wszystkie nasze karty do głosowania pobieramy na Nowogordzkiej i tam je wysyłamy – kpił Śmiszek.
Kandydat na prezydenta Konfederacji Krzysztof Bosak zwrócił uwagę na konflikt interesów, ponieważ poseł wnioskodawca to pełnomocnik sztabu wyborczego Andrzeja Duda.
Projektem zajmie się teraz Senat.