Od dwóch dni portal jaw.pl starał się dowiedzieć, od kiedy władze szkoły i miasta wiedziały o niebezpiecznych pęknięciach ścian oraz osiadaniu budynku ewakuowanej dwa dni temu szkoły nr 20 w Byczynie. Dziś w klubie Niko, gdzie część uczniów uczęszcza teraz na lekcje, udało nam się porozmawiać z dyrektor szkoły Katarzyną Gniadek.
Na nasze pytanie, kiedy zaobserwowała pierwsze pęknięcia ścian powiedziała: Pęknięcia, powiedziałabym pajączki, tak jak w każdym domu w dzielnicy Byczynie, trzy tygodnie temu.
Na pytanie co było bezpośrednią przyczyną ewakuacji, dlaczego nie zamknięto szkoły na przykład w poniedziałek, przecież to wszystko nie wydarzyło się z godziny na godzinę, dyrektor powiedziała:
– Dokładnie to wyszło z godziny na godzinę. Zaobserwowane przez nas, na bieżąco śledzone, kontrolowane pęknięcia powiększały się. Natomiast przez ostatnie dwa dni eskalacja tych, nie wstrząsów, bo wstrząsów nie było w ogóle, ale tych pęknięć, rozsunięć była dokładnie z godziny na godzinę.
Od rodziców uczniów dowiedzieliśmy się natomiast, że już znacznie wcześniej było widać spore zmiany, np. odpadający sufit, głębokie pęknięcia ścian w szatni, zastawione stołami. A uczniowie odczuwali wstrząsy podczas lekcji.
Dyrektor zdecydowanie zdementowała informację jakoby duże pęknięcia ścian nastąpiły wcześniej niż w obrębie wspomnianych dwóch dni. Były one zabezpieczane i oznakowane także specjalną taśmą, by informowały dzieci, że te miejsca są niebezpieczne.
Na pytanie kiedy uczniowie zostaną rozlokowani w innych szkołach, dyrektor powiedziała, że obecnie bardzo intensywnie pracuje nad tym cały sztab ludzi, z prezydentem i zarządem górniczym na czele. Czyli jeszcze nie wiadomo. Wiadomo natomiast, że uczniowie na razie uczyć się będą w klubie Niko, salce parafialnej na Byczynie i tamtejszej sali strażnicy OSP.
Tymczasem wciąż czekamy na expertyzę stanu technicznego budynku i decyzję co dalej z SP 20 w Byczynie.
[vc_facebook]