Z pewnością fascynatom polskiej sceny kabaretowej Abelarda Gizy przedstawiać nie trzeba. Ten wielce oryginalny artysta zaprezentował się ostatnio na deskach jaworznickiego Klubu Relax. Przy okazji zapytaliśmy o to i owo tego miłego artystę.
Ela Bigas: Cały program jest efektem Pana nietuzinkowych przemyśleń. Co w tym programie najbardziej Panu się podoba, co wyszło najlepiej? Czy ten program nadal Pana bawi?
Abelard Giza: Najbardziej cieszę się z tego, że chociaż czasem widzowie wycofują się słysząc niektóre żarty – np. o zamachach terrorystycznych, o zalewaniu miasta z mieszkańcami włącznie czy łamaniu nóg szczeniakom – wracają i dobrze się bawią.
Ten program gram dopiero pół roku, więc każdy kolejny występ to odkrywanie czegoś nowego. Z „Numerem 3” będę jeździł do lipca i na pewno nie zdążę popaść w rutynę.
Czy zdarza się Panu popadać w chwilową choćby melancholię, a może jest Pan człowiekiem nad wyraz radosnym i wszystko Pana śmieszy?
Jestem człowiekiem jak każdy. Popadam w melancholię, złość i wszelkie inne uczucia. Wydaje mi się, że jestem radosny, ale czasem kiedy dopada mnie zmęczenie nie udaję, że jest inaczej. A śmieszy mnie chyba coraz mniej rzeczy – choćby z tego względu, że zajmuję się komedią zawodowo i znam sporo mechanizmów, które ów śmiech wywołują. Ciężej mnie zaskoczyć – a na zaskoczeniu bardzo często buduje się żart.
Jaki jest Pana ulubiony wierszyk patriotyczny? A może jest Pan autorem takowego wierszyka?
Nie znam i nie piszę.
Czy na 100-lecie naszej niepodległości pożartowałby Pan z naszego współczesnego patriotyzmu? A może lepiej nie, bo się wszyscy poobrażają?
W programie „Ludzie trzymajcie kapelusze” mam cały fragment na ten temat. Zapraszam na mój kanał YouTube.
Czy odnalazł Pan ostatnio jakieś arcy przyjemne zajęcie – np. jazdę na rolkach, słuchanie muzyki barokowej albo jak pewien celebryta pieczenie ciasta drożdżowego?
Arcyprzyjemne jest dla mnie granie w gry planszowe z moją starszą córką. Bardzo bym chciał, żeby dołączyła już młodsza, ale na razie tylko gryzie planszę, więc jeszcze chwilę zaczekamy.
Uchodzi Pan za osobę miłą i grzeczną? Czy więc na standupowej scenie jest Pan jedynym nieklnącym jak szewc artystą?
To znaczy, że nie widziała Pani żadnego mojego występu :). Klnę jak szewc. Przekleństwo jest takim samym środkiem wyrazu jak przenośnia czy onomatopeja. Oczywiście za dużo onomatopei też nie da się zdzierżyć.
Czy w planach zawodowych ma Pan coś zaskakującego, np. scenariusz komedii bardzo absurdalnej?
Na razie w planach mam porządną przerwę – i to jest bardzo zaskakujące, bo do tej pory mój najdłuższy urlop trwał 5 dni.
Dziękuję za rozmowę. Ela Bigas
[vc_facebook]