Pani Magdalena z chorym dwuletnim synkiem chciała skorzystać z wizyty u lekarza podczas nocnej i świątecznej opieki w Zespole Lecznictwa Otwartego. Lekarz, który był wtedy na dyżurze, zdaniem matki, nie chciał zbadać dziecka. Zrobił to dopiero po prośbie rodziców.
Dwulatek miał problemy z oddychaniem, mimo podawanych przez matkę leków, jego stan się nie poprawił.
Kobieta, która bała się o stan zdrowia swojego dziecka, jak podkreśla, nie otrzymała pomocy.
Tę pomoc oraz wskazanie do dalszego leczenia chorego syna, pani Magdalena otrzymała dopiero u swojego rodzinnego lekarza.
Po tej sytuacji postanowiła złożyć skargę na lekarza. Jednak ZLO nie doszukało się żadnych błędów, argumentując, że nie istnieją podstawy do wyciągnięcia wobec pracownika konsekwencji służbowych.
ZOBACZ: Matki mają dosyć. Dyskusyjna opieka lekarska w ZLO
W odpowiedzi od dyr. ds medycznych Romana Olesia możemy przeczytać, że została udzielona porada lekarska zgodnie z przysługującym prawem do świadczeń opieki zdrowotnej, a rozbieżność w diagnozach dwóch lekarzy nie podlega ocenie pracodawcy.
Jednocześnie ZLO poinformowało panią Magdalenę że za kwestię merytoryczną porady odpowiada lekarz, a nieprawidłowości w tym zakresie procedowanie są m.in. przez rzecznika odpowiedzialności zawodowej i rzecznika praw pacjenta.
Taka odpowiedz nie usatysfakcjonowała pani Magdaleny, która uważa, że gdyby dziecku została udzielona odpowiednia pomoc od lekarza dyżurującego w ZLO, jego leczenie trwałoby zdecydowanie krócej.
ZLO ubolewa nad dyskomfortem w trakcie wizyty i zapewnia, ze jakość świadczeń udzielanych przez lekarzy zostanie poddana dogłębnej analizie – możemy przeczytać w odpowiedzi na skargę pani Magdaleny.
[vc_facebook]